1.07.2024
Zespoły specjalistów Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, szpitala Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego przeprowadzili kolejne innowacyjne zabiegi. Pierwszy z nich to wycięcie tętniaka aorty wstępującej z małoinwazyjnego dostępu, co niesie ze sobą szereg korzyści dla pacjenta: szybszą rehabilitację, mniejsze dolegliwości bólowe oraz poprawę komfortu życia. Drugim było uratowanie 6-letniego Daniela, który od kilku miesięcy zmaga się z białaczką, a w wyniku prowadzonej agresywnej chemioterapii u chłopca rozwinęła się sepsa powikłana masywnym zapaleniem płuc.
Zespół z Kliniki Kardiochirurgii przeprowadził pierwszą w regionie operację wycięcia tętniaka aorty wstępującej z małoinwazyjnego dostępu. To schorzenie, które polega na poszerzeniu największej tętnicy w organizmie człowieka, czyli aorty. Częściej pojawia się u mężczyzn niż u kobiet, a ryzyko zachorowania wzrasta z wiekiem. Innymi czynnikami sprzyjającymi występowaniu tętniaków są m.in. palenie papierosów, zmiany miażdżycowe, nadciśnienie tętnicze, urazy i intensywny wysiłek fizyczny. Tętniaki aorty to niebezpieczna choroba, która często nie daje objawów, a pęknięcie tętniaka jest stanem zagrażającym życiu chorego. Zazwyczaj wykrywane są przy okazji innych badań. W zaawansowanym stadium choroby kluczowe jest szybkie przeprowadzenie operacji. Tętniaki aorty wstępującej, umiejscowione najwyżej w odcinku piersiowym aorty, wymagają leczenia kardiochirurgicznego polegającego na usunięciu zmienionego chorobowo odcinka aorty i wszczepieniu protezy naczyniowej, tzw. sztucznego odcinka aorty.
– Klinika Kardiochirurgii UCK od kilku lat stosuje alternatywne dostępy operacyjne, tzw. dostępy małoinwazyjne, pozwalające na oszczędzeniu kości mostka. Ten sposób przeprowadzenia zabiegu niesie ze sobą szereg korzyści dla pacjenta: szybszą rehabilitację, mniejsze dolegliwości bólowe oraz poprawę komfortu, także blizny po operacji są znacznie mniejsze – podkreślił dr Wojciech Karolak z Kliniki Kardiochirurgii UCK oraz Katedry i Kliniki Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej GUMed.
– U 49-letniego pacjenta, u którego wykryto tętniaka aorty wstępującej, zdecydowaliśmy się na małoinwazyjny zabieg kardiochirurgiczny. Tradycyjnie operacje tego rodzaju wykonywane są z dostępu sternotomii, czyli przecięcia mostka. My natomiast wycięliśmy tętniaka i wstawiliśmy protezę naczyniową, stosując wspomniany dostęp RAT – dodał lek. Nikodem Ulatowski z tej samej jednostki. – Jest to pierwszy tego typu zabieg w regionie. Pacjent po usunięciu tętniaka czuje się dobrze, a rokowania są pomyślne.
Przed planowaną operacją wykonuje się badanie obrazowe – tomografię komputerową, która dostarcza dokładnej informacji o anatomii pacjenta i pozwala zakwalifikować i zaplanować usunięcie tętniaka aorty z małoinwazyjnego dostępu.
Zabieg przeprowadził zespół specjalistów z Katedry i Kliniki Kardiochirurgii kierowanej przez prof. Jana Andrzeja Rogowskiego w składzie: lek. Nikodem Ulatowski (kardiochirurg), dr Wojciech Karolak (kardiochirurg), lek. Tomasz Lammek (anestezjolog), Wioletta Kajzer Karwat (instrumentariuszka), Beata Śledzianowska (perfuzja) i Ewelina Cackowska (pielęgniarka anestezjologiczna).
Sześcioletni Daniel od kilku miesięcy zmaga się z białaczką. W wyniku prowadzonej agresywnej chemioterapii u chłopca rozwinęła się sepsa powikłana masywnym zapaleniem płuc. Kiedy wyczerpano możliwości respiratoroterapii, a stan małego pacjenta pozostawał nadal bardzo ciężki, zespół specjalistów z UCK zdecydował o zakwalifikowaniu go do terapii ECMO. Kwalifikacja 6-latka obciążonego białaczką, z głębokim niedoborem odporności i zaburzeniami krzepnięcia, była odważną decyzją, ale dzięki niej chłopiec przeżył. Chłopczyk jest prawdopodobnie pierwszym, tak obciążonym pacjentem pediatrycznym z chorobą nowotworową, leczonym za pomocą ECMO w Polsce.
Daniel od marca jest pod opieką Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku z powodu ostrej białaczki limfoblastycznej. Chłopiec od początku realizował bardzo agresywną chemioterapię, w wyniku której doszło do niewydolności szpiku kostnego, czego efektem było istotne obniżenie odporności.
– U Daniela rozpoznaliśmy sepsę, a następnie masywne zapalenie płuc. Z powodu narastającej duszności przekazaliśmy go do Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii, gdzie wymagał intubacji i respiratoroterapii – tłumaczyła lek. Anna Małecka z Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii.
W większości sytuacji ostrej niewydolności oddechowej wystarczającą metodą wspierania oddychania jest wentylacja mechaniczna przy użyciu respiratora. W przypadku Daniela okazała się ona jednak niewystarczająca. Chłopiec miał uszkodzone ponad 80 procent miąższu płucnego, w związku z czym tlenoterapia czynna była nieefektywna.
– Doszliśmy do ściany, jeżeli chodzi o respiratoroterapię – przyznała dr hab. Ninela Irga-Jaworska, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii GUMed. – Stan chłopca stopniowo pogarszał się mimo eskalacji terapii. Każda kolejna godzina pogarszała rokowanie Daniela – zaznacza lekarka.
Głównym problemem był brak wystarczającej ilości zdrowego miąższu płucnego, stąd pomysł wykorzystania pozaustrojowej oksygenacji krwi, zwanej popularnie ECMO (ang. ExtraCorporeal Membrane Oxygenation). W tym wypadku chodziło o ECMO żylno-żylne, które byłoby dla chłopczyka “sztucznymi płucami”. Niestety, jest to bardzo inwazyjna technika i w obliczu powikłań hematologicznych i immunologicznych jej zastosowanie stanowiło dla pacjenta olbrzymie ryzyko.
– Z naszej wiedzy wynikało, że są pojedyncze doniesienia ze świata na temat zastosowania ECMO u dzieci z chorobami nowotworowymi, ale w Polsce jeszcze nikt w takich okolicznościach nie wszczepił dziecku ECMO. To przekraczanie kolejnych barier w medycynie – mówił dr hab. Radosław Jaworski z Katedry i Kliniki Kardiologii Dziecięcej i Wad Wrodzonych Serca. – Ostateczna kwalifikacja chłopca do terapii i sama implantacja kaniul były bardzo trudne, ale dzięki ECMO Daniel zyskał czas, żeby jego szpik i płuca się zregenerowały.
Przed wszczepieniem chłopcu ECMO pojawiły się pewne problemy logistyczne, ponieważ okazało się, że kaniul w rozmiarach przeznaczonych dla dzieci, które niezbędne są do zabiegu, nie ma powszechnie na wyposażeniu szpitali. Lekarze ustalili, że odpowiednim osprzętem dysponuje Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, które udostępniło kaniule dla małego pacjenta.
– Zorganizowaliśmy karetkę, która pojechała w niedzielę po kaniule do Warszawy i w poniedziałek mieliśmy już możliwości techniczne, żeby zabieg przeprowadzić. Po ocenie stanu klinicznego pacjenta i określeniu wskazań, w nocy z poniedziałku na wtorek (13 na 14 maja) wszczepiliśmy ECMO – informował dr Jaworski.
Daniel podłączony pod aparaturę cały czas przebywał w Klinice Anestezjologii i Intensywnej Terapii GUMed UCK. Jak zaznaczył prof. Romuald Lango, z takimi pacjentami jak 6-latek, w trakcie terapii ECMO, lekarze spotykają się niezwykle rzadko.
– W trakcie pobytu na oddziale pacjent wymagał interdyscyplinarnej opieki, musiał być odpowiednio żywiony, stosowaliśmy także leczenie w pozycji pronacyjnej (położenie na brzuchu), co mogło przyczynić się do poprawy powietrzności płuc w obszarach, gdzie zmiany zapalne były najbardziej nasilone. W kolejnych dobach obserwowaliśmy znaczną poprawę powietrzności szczególnie prawego płuca, które w zasadzie w pierwszych badaniach było całkowicie bezpowietrzne – tłumaczył prof. Lango.
Wszczepienie ECMO przyniosło efekt i stan 6-latka zaczął się szybko poprawiać. Po 6 dniach lekarze ocenili, że “sztuczne płuca” nie będą już potrzebne i została podjęta decyzja o odłączeniu urządzenia. Każdy dzień tak inwazyjnej terapii wiąże się z różnym, potencjalnym niebezpieczeństwem dla dziecka.
– Zawsze jest moment niepokoju, kiedy dziecko jest wybudzane. Pojawia się pytanie, czy procedury inwazyjne, które były konieczne dla ratowania życia, nie odbiją się negatywnie na ośrodkowym układzie nerwowym, czy pacjent wróci do stanu, w jakim był przed inwazyjną terapią. W momencie, kiedy anestezjolodzy spłycali sedację, wszyscy stali nad Danielem i patrzyli, czy on będzie reagował. Jak zaczął kiwać głową, ściskać za rękę, to był bardzo wzruszający moment – wspominała dr hab. Ninela Irga-Jaworska.
Jak zgodnie zaznaczają lekarze, chłopczyka udało się uratować dzięki kilku zasadniczym elementom – przede wszystkim woli życia małego pacjenta, pomysłowi i optymalnemu momentowi kwalifikacji do ECMO oraz zaangażowaniu i chęci do pomocy ze strony ludzi z różnych klinik i jednostek.
– Biorąc pod uwagę stan pacjenta, chorobę podstawową, nasilenie zmian zapalnych w płucach i ostrą niewydolność oddechową, fakt, że sytuacja skończyła się pozytywnie, należy traktować jako ogromny sukces – dodał prof. Radosław Owczuk, ordynator Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii UCK, wieloletni konsultant krajowy w tej dziedzinie.
Daniel wygrał jedną bitwę, ale przed nim kolejna, długotrwała i wymagająca – musi uporać się z nowotworem. Zdaniem lekarzy 6-latek rokuje bardzo dobrze i jest olbrzymia szansa na jego całkowite wyleczenie.
Więcej na stronie UCK.
Fot. materiały prasowe UCK